Strona g³ówna
Krótka historia
O stowarzyszeniu
Nasze spotkania
Zjazdy i konferencje
Wziêliœmy udzia³
Sprawiedliwi W¶ród Narodów ¦wiata
Program Edukacyjny
Nasi dobrodzieje i sponsorzy
Psychoterapia
S³owo pisane: my i o nas
Aktualno¶ci


Banner Wystawy Moi Żydowscy Rodzice Moi Polscy Rodzice


Wyszukiwarka
Do poniższego okna proszę wpisać poszukiwane słowo, po czym nacisnąć przycisk szukaj:



Pogrzeb Leszka Allerhanda, Zakopane 10.04.2018




„Co wiemy o tych w górze? Czy zajÄ™cie majÄ…?
Wiemy, że sÄ… szczęśliwi. I że kochajÄ…”.



Droga pani Alino, ks. Proboszczu, szanowni przyjaciele, sąsiedzi, współpracownicy i pacjenci dr. Leszka Allerhanda, siostry i bracia w tradycji Abrahama, siostry i bracia w poszukiwaniu prawdy, siostry i bracia w Chrystusie, bliscy obecni na tym pogrzebie!

Angielski poeta Edmund Waller w XVII wieku tak wyraził wiarę w życie wieczne. Szczęście i miłość jako rzeczywistość nieba i niebiańskie zajęcie. Wiemy, że są szczęśliwi i że kochają.

My dziś chcemy patrzeć w niebo, choć ziemię twardo czujemy pod stopami. Tak nas Pan Bóg stworzył, że na pogrzebach milkniemy. Przy trumnie osoby bliskiej gardła ściska żal. Serca i oczy płaczą. Leszek Allerhand, który żył lecząc innych, przechodzi w wieczność. A my widzimy wieko trumny, widzimy grób. Z takim żalem i w bólu chcemy oddać doktorowi ostatnią posługę.

I co sÅ‚yszymy? Na poczÄ…tek potrzÄ…sa nami natchniony autor ksiÄ™gi MÄ…droÅ›ci. „ZdaÅ‚o siÄ™ oczom gÅ‚upich, że pomarli”. Jak to gÅ‚upich? Kto jest gÅ‚upi: ja? Ks. Proboszcz? Wy, którzy przybyliÅ›cie pożegnać pana Leszka i być razem z paniÄ… AlÄ…? Przecież na pogrzeb idziemy po Å›mierci. CechÄ… miÅ‚oÅ›ci jest pocieszanie strapionych, uczynkiem miÅ‚osierdzia grzebanie umarÅ‚ych. To kto jest gÅ‚upi? Natchniony autor podpowiada twardo: ci, co zejÅ›cie uważajÄ… za nieszczęście, a odejÅ›cie od nas za unicestwienie. Dlaczego? Bo dusze sprawiedliwych... sÄ… w rÄ™ku Boga. SÄ…, a nie byÅ‚y. Nie dosiÄ™gnie ich mÄ™ka. Å»yjÄ…, a nadzieja ich peÅ‚na jest nieÅ›miertelnoÅ›ci. Zatem ziemski koniec nie jest koÅ„cem! Jest granicÄ…, przejÅ›ciem do wiecznoÅ›ci. GÅ‚upotÄ… KsiÄ™ga MÄ…droÅ›ci nazywa wiÄ™c nieuznawanie tego. A mÄ…droÅ›ciÄ…? Wierność w miÅ‚oÅ›ci i trwanie przy Bogu.

Słyszymy: Bóg ich doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Bóg doświadczył także naszego brata Leszka i znalazł go godnym siebie.

Urodził się 86 i pół roku temu we Lwowie w rodzinie znanych prawników. Wnuk profesora Maurycego, syn dr. Joachima, adwokata, i pianistki z Rosji Zinajdy Rubinstein-Allerhand. Miał szczęśliwe, lwowskie dzieciństwo, szczęśliwe lecz krótkie. Przyszła wojna z horrorem okupacji i Holokaustu. Z kilkudziesięcioosobowej rodziny cudem przeżyli tylko on z rodzicami. Po wojnie skończył medycynę w Krakowie, gdzie wprawy nabierał też pod okiem prof. Aleksandrowicza. 57 lat temu przyjechał do Zakopanego, by tu leczyć, obsługując także Witów, Dzianisz i inne okoliczne wioski. Był m.in. ordynatorem Oddziału Chorób Płuc w szpitalu zakopiańskim, lekarzem kadry narciarskiej. Ostatnie lata swego życia poświęcił pamięci rodzinnego Lwowa i dziadka Maurycego. Opublikował ocalałe zapiski dziadka wraz ze swoimi wspomnieniami, a także piękny Album o Żydach Lwowa. Doświadczenia z wojny ukazał w kilku filmach. Filmów zresztą zrobił więcej, jeden nawet o księdzu Musiale.

Przyjaciele wspominają go jako postać niezwykle barwną. Pogodny i uśmiechnięty. Elegancki, bezproblemowy, nigdy się nie skarżył. Miłośnik życia, z którego w okresie pracy zawodowej czerpał pełnymi garściami (niezły baciar). Zawsze sam o sobie stanowił, ale myślał raczej o innych, niż o sobie. Miał w sobie dobroć bez złośliwości. Lekarz o wielu talentach. Niejedna z koleżanek do dziś wspomina co z niego był za tancerz...

Inne wspomnienie? Pan Leszek to postać z pozoru oschła, jednak kryło się pod tym gołębie serce. Człowiek niezwykle towarzyski. Jego dom w Witowie był otwarty dla przyjaciół, także dla ludzi sztuki i jazzu. Górale: wiele o nim wiedzieli, ale mieli go bardzo za swojego. Do dziś wtajemniczeni przyjaciele wiedzą o miejscach, w których - jak chcą kupić lepsze oscypki - to mówią, że są od doktora.

Osobiście poznałem doktora niedawno, jakieś 3 lata temu. Ścieżkę do jego serca przetarł mi może z oddali nieżyjący już współbrat, jezuita, ks. Stanisław Musiał, który był przyjacielem rodziny. Zanim się spotkaliśmy obejrzałem kilka filmów pana Leszka. Nie kryję, że ze wzruszeniem.

Mocna opowieść o ucieczce z Lwowskiego Getta, o blisko 700 dniach ukrywania się z matką. Zwłaszcza dwa fakty zapadły mi w pamięć... Okupacja we Lwowie. Matka z bodaj 11-letnim Leszkiem zostaje na ulicy zatrzymana. Wciągnięta do bramy - kontrola: policjantów jest dwóch: niemiecki i ukraiński. Papiery dobre, ale chłopak podejrzany, bo rudy. - Przeżegnaj się i pomódl! Umiał wiele modlitw, lecz strach go sparaliżował i nic. W ostatniej chwili przypomniał sobie coś. Klęknął. Ich bin klein, mein herz ist rein..., Ja jestem mały, moje serce jest czyste, nikt nie ma w nim mieszkać tylko sam Jezus. Dobranoc Panie Boże. Amen. To dziecięca modlitwa. Wpoiła mu to jego niemiecka bona, opiekunka. Musiał powtórzyć. Udało się, tym się wywinęli.

Druga historia: Cmentarz Å‚yczakowski. „Miejsce Å›mierci staÅ‚o siÄ™ dla nas miejscem życia”. Uciekinierzy z getta musieli siÄ™ ukrywać. Leszek z mamÄ… udawali porzÄ…dkowanie rodzinnych grobów. Pewnego dnia matka zauważyÅ‚a, że pÅ‚yta jednego z grobowców jest uchylona. WnÄ™trze byÅ‚o puste i suche. Tam ukradkiem nanieÅ›li liÅ›ci, gałęzi. CaÅ‚e lato mieszkali w ... grobowcu. „Na cmentarzu, wspominaÅ‚ pan Leszek, byÅ‚a cisza i spokój, zmarli dawali poczucie bezpieczeÅ„stwa”. Grobowiec pomógÅ‚ im przeżyć.

KtoÅ› spyta: Jak to jest, że pogrzeb czÅ‚owieka który wychowany byÅ‚ w świeckiej rodzinie o korzeniach żydowskich prowadzi ksiÄ…dz?.. Kto oglÄ…daÅ‚ lub czytaÅ‚ „Notatki z tamtego Å›wiata” wie, że Leszek Allerhand byÅ‚ w czasie okupacji kilkakrotnie chrzczony z wody. Nie tylko dla ocalenia, ale i ze swoistej życzliwoÅ›ci: Raz w koÅ›ciele we Lwowie, wspominaÅ‚, pewna pani Rudnicka spotkaÅ‚a go siedzÄ…cego w kÄ…cie. Wzięła za rÄ™kÄ™, podprowadziÅ‚a do Å›wiÄ™conej wody, sama ochrzciÅ‚a: „może Pan Jezus CiÄ™ uratuje, jeÅ›li ten wasz nie może”... Nie opowiadaÅ‚ o tym ludziom, wiÄ™c nastÄ™pny chrzest miaÅ‚ też we Lwowie, w koÅ›ciele Å›w. Antoniego - dla ukrycia przebrany byÅ‚ za dziewczynkÄ™ ufarbowanÄ… na czarno. Ciotka Zofia, jak jÄ… nazywaÅ‚, kropiÄ…c wodÄ… daÅ‚a mu na imiÄ™ Bazyli. Po prostu wtedy miaÅ‚ metrykÄ™, która na takie imiÄ™ opiewaÅ‚a. Trzeci chrzest byÅ‚ przy wiejskiej drodze. Ukrainka Hania, kiedyÅ› na Å›wiÄ™ta zaprosiÅ‚a go do siebie na wieÅ›: nie przyznaÅ‚ siÄ™ że jest Å»ydem, ale jej rodzina w mig to odkryÅ‚a, już na drugi dzieÅ„ ich odesÅ‚ali. Wtedy Hania w polu, przy figurze jakiegoÅ› Å›wiÄ™tego, wzięła wodÄ™ z wazonika na kwiaty: „nawet jeÅ›li nie jesteÅ› żydem, to ci nie zaszkodzi”.

Leszek sam o sobie stanowiÅ‚. PamiÄ™taÅ‚ strach czasu okupacji. WiedziaÅ‚, że tamte „chrzty” byÅ‚y bez jego woli. Trzy lata temu sam o chrzest poprosiÅ‚. Å»yÅ‚ z paniÄ… AlinÄ… od tylu lat. Å»yÅ‚ wÅ›ród górali. ZdecydowaÅ‚. PamiÄ™tam pierwsze spotkanie w Krakowie: jego uÅ›miech i ciekawość w pogodnych, niebieskich oczach. UsiedliÅ›my. - „No to teraz bÄ™dzie mnie ksiÄ…dz nawracaÅ‚”. - „Panie Leszku, nie mam najmniejszego zamiaru. Chrztu trzeba samemu chcieć”. DÅ‚uższa rozmowa, chciaÅ‚. Stosowne procedury zostaÅ‚y zachowane. Po pewnym czasie przyjÄ…Å‚ chrzest, bierzmowanie, PierwszÄ… KomuniÄ™ i zawarÅ‚ sakrament małżeÅ„stwa. Dyskretnie, tak jak zdecydowaÅ‚. A gdy sÅ‚abiej siÄ™ poczuÅ‚ - przyjÄ…Å‚ także sakrament chorych.

„Z biegiem lat - mówiÅ‚ kiedyÅ› - wspomnienia sÄ… bardziej gorÄ…ce. Kiedy ma siÄ™ wiÄ™cej czasu, ma siÄ™ też wiÄ™cej czasu na tÄ™sknotÄ™, na miÅ‚ość”.

Szanowni Państwo, Siostry i Bracia:
Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga. Śmierć, ani nic innego, nie jest nas w stanie oddzielić od Jego miłości. To jest nadzieja, którą warto pielęgnować. Nadzieja nieśmiertelności.
„Co wiemy o tych w górze? Czy zajÄ™cie majÄ…?
Wiemy, że sÄ… szczęśliwi. I że kochajÄ…”.

Leszku Drogi, to szczęście już jest twoim udziałem. Odpoczywaj w pokoju wiecznym. Amen.

ks. Józef Polak SJ
Parafia p.w. Ducha Świętego
Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia
ul. Ks. Piotra Skargi 10
33-300 Nowy SÄ…cz
+48 18 448 46 60


<< powrót


wersja do druku

Nasz rachunek: Bank PEKAO S.A., IV O. W-wa, nr: 08 1240 1053 1111 0000 0441 1204
Nasz KRS: 0000097668

wersja polska english version