Skip to content

Moje wspomnienie o siostrze Klarze

Siostra Klara w młodości.

Pragnę napisać parę słów o siostrze Klarze takiej jaką ja znałem. Nie jest to Jej życiorys. Dzieje jej życia i służby ludziom i Bogu można znaleźć na stronach internetowych opisujących Laski i ludzi Lasek. Ja chcę opowiedzieć o moich z Nią spotkaniach.

W Laskach zacząłem bywać od roku 1938, kiedy to z mamą i siostrą zamieszkaliśmy w Warszawie. Wiedziałem, że mama znalazła tam oparcie na początku lat 30-tych, po burzliwym rozstaniu się z mężem i spowodowaną tym depresją. Znalazła tam również przyjaciół w wśród kierownictwa Lasek i zakonnic.

Z tego okresu pamiętam jedynie siostrę Katarzynę, dużą osobę w brązowym habicie, w ciągłym ruchu, której trochę się bałem tak ze względu na jej wielkość jak również jako lekarza. Ale były to krótkie wizyty.

Na stałe znaleźliśmy się w Laskach pod koniec grudnia 1939 roku. Mama dosyć wcześnie zorientowała się, że ze względu na nasze żydowskie pochodzenie nic dobrego nas nie czeka w Warszawie (na Bielanach na ulicy Cegłowskiej 32).

W wyniku jakiś rozmów z Laskami (nie wiem kto o tym zadecydował, może Matka Czacka – Przełożona klasztoru, a może Pan Marylski zajmujący się w owym czasie administracją Zakładu) pod koniec grudnia przyjechała po nas dwukonna lora i zabrała z niezbędnymi rzeczami do Lasek. I wtedy poznałem Siostrę Klarę.

To była nadzwyczajna osoba. Młoda i bardzo ładna. Pomimo bardzo trudnych czasów, (było chłodno i głodno) była pogodna, pełna humoru i energii. W tych ponurych czasach każde spotkanie z Nią było pełne radości.

Nasze spotkania nie były bardzo częste, ale zwykle krótkie ponieważ Siostra Klara była osobą bardzo zajętą. Wiem, ze powierzono Jej między innymi bardzo ważne w owym czasie zadanie jakim było zaopatrywanie Lasek w żywność dla ludzi i zwierząt. Pamiętam, że kiedyś zabrała mnie dużym konnym wozem do cukrowni po wytłoki z buraków. Byłem szczęśliwy, że mogłem się z nią wyrwać się poza obręb Zakładu, byłem przekonany, ze w jej obecności nie może mnie spotkać nic złego. Myślę, że w owym czasie byłem Nią zafascynowany, na tle innych, poważnych sióstr zakonnych, Ona była pogodna i ciepła.

To wszystko skończyło się w 1942 roku po niemieckiej decyzji o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej” W okolicy zaczęto mówić o Żydach znajdujących schronienie w Laskach i ze względu na bezpieczeństwo Zakładu i jego wychowanków musieliśmy opuścić Laski. W tym samym czasie wyjechały z Lasek siostry zakonne pochodzenia żydowskiego – s. Katarzyna (Steinberg), s.Teresa (Landy), s. Bonifacja (Goldman) i s.Miriam (Wajngold). Jako opiekunka tej ostatniej, Laski opuściła również, na własną prośbę Siostra Klara.

Od tego czasu na wiele lat straciłem z oczu Siostrę Klarę i nie wiedziałem nic o Jej dalszych, wojennych i powojennych losach. Dopiero pod koniec lat 50-tych, po powrocie do Warszawy nawiązałem ponownie kontakt z Laskami i Siostra Klarą, ale miała Ona wiele zajęć i często przebywała poza Zakładem, a i ja, zaabsorbowany pracą zawodową, bywałam w Laskach dosyć rzadko. Zmieniło się to w ostatnich latach Jej życia, Siostra Klara była już stara, straciła wzrok i poruszała się na wózku, ale do końca miała żywy umysł i zawsze cieszyła się z gości. Odwiedzałem Ją parę razy w roku, mówiła wtedy: „przyszedł mój mały Tomeczek” (a miałem powyżej 70 lat). Dopytywała się o moją rodzinę, musiałem opowiadać o sobie, pracy i moich bliskich, a ostatnio o mojej działalności w Stowarzyszeniu.

Będzie mi brakowało Jej dobroci, serdeczności, poczucia humoru i ciekawości ludzi.

Będę o Niej pamiętał jako o prawdziwej „Sprawiedliwej”, honorowej obywatelce państwa Izrael, zaangażowanej w ratowanie Żydów w czasie Holocaustu.

Cześć jej pamięci.

Udostępnij:

Back To Top
Search