Skip to content
Zjazdy i konferencje

XVII Zjazd Stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu” w Polsce; Miedzeszyn 5-8 czerwca 2008 r.

 Zjeżdżamy z różnych stron Polski. Czeka kolacja i – na dobry początek – ognisko wraz ze wszystkimi jego atrakcjami.
       Wygląda na to, że przyjechało nas nieco mniej, niż w latach poprzednich.
       Ela? Chora. Kilkunastu innych również. Niektórzy pojechali do sanatoriów. Kilkanaście osób dopiero co „zaliczyło” psychoterapię w Śródborowie, więc trudno im znaleźć się ponownie w okolicach Warszawy. No i nasi zmarli… O tym powiemy sobie dokładnie w czasie obrad plenarnych.

Piątek, 6 czerwca

       Inka Sobolewska otwiera obrady. Po niej Ania Drabik wita w rodzinie i przedstawia naszego gościa ze Słowacji, Anitę Podhorną. Jest ona prezeską tamtejszego stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu”, które istnieje od 1998 r., a więc jest naszym młodszym bratem. Liczy 230 członków i ma dwa oddziały terenowe: w Bratysławie i Koszycach.
       Wzorując się na nas wydali tom wojennych wspomnień swoich członków. Dostajemy go w prezencie, podobnie jak regionalne talerzyki i imponującą butelkę 15-letniej śliwowicy (dopiero pisząc ten tekst, z opóźnionym refleksem, zadaję sobie pytanie: a kto też ją zdegustuje i w celach naukowych porówna z naszą – łącką – ambrozją?).
       Poważniejemy. Minutą ciszy czcimy pamięć zmarłych w ostatnim okresie naszych członków:
– Małgorzatę Bonikowską
– Izabellę Gwiazdowską
– Jerzego Klimka
– Jadwigę Kotowską
– Krystynę Kowalik
– Tadeusza Lesiaka
– Henryka Lewandowskiego
– Zygmunta Pieńkosia
– Hannę Poznańską
– Janinę Szymańską-Kumaniecką
– Klarę Zawieruchę
i ostatnio – Andrzeja Wróblewskiego.

       Inka zwraca uwagę, że nasz zjazd odbywa się też w cieniu śmierci Ireny Sendlerowej, naszej duchowej matki. Odczytuje bardzo osobiste wspomnienie pośmiertne Michała Głowińskiego.

       Po południu – warsztaty psychoterapeutyczne na temat: poczucie obcości – inności- odrzucenie – osamotnienie prowadzi Łukasz Biedka.
       Siadamy w kręgu i stopniowo repertuar naszych zwierzeń i refleksji zacieśnia się do problemu samotności. Mówimy o:
– poczuciu bliskości, które okazuje się iluzją,
– reakcjach na odkrycie swojego wyobcowania w grupie, do której należymy.

Ola jest pod wrażeniem przeżyć jej znajomej, która powiedziała synowi o ich żydowskim pochodzeniu i została przez niego całkowicie odrzucona, podle odrzucona… Łukasz kwestionuje określenie „podle”. Zastanówmy się, może zrobiła to nieumiejętnie, może nie w odpowiednim momencie, może syn ma skłonność do skrajnych reakcji. Dzieci mają prawo do nie oczekiwanych przez nas zachowań.
Danusia (mieszka w Izraelu): czy uważacie, że polscy Żydzi czują się szczególnie wyobcowani? Łukasz: nasi przodkowie mieli z tym mniejsze problemy. Aż tak nie zabiegali o akceptację. Problem zaczął się wtedy, kiedy chcieli się asymilować, wtopić w społeczeństwo polskie.
Tomek
społeczne odrzucenie pociąga za sobą poczucie obcości, rodzinne nieporozumienie – samotność. Przed wojną, jako wyrostek, odbierał źle mówiących po polsku chałaciarzy – jako obcych. W czasie wojny obawiał się wrogów: Niemców i szmalcowników. W 1968 roku sytuacja skomplikowała się: ludzie, których uważał za swoich nagle odwrócili się. Odczuwał to jako zdradę.
Łukasz bo przedtem ulegało się iluzji, że jest w porządku.
Zosia ta matka, od której zaczęliśmy nie dała wcześniej synowi szansy. Dlatego ją odrzucił.
Wojtek ma żonę i troje dzieci. I czuł się samotny. Sam skazał się na samotność. Dopiero wśród nas otworzył się, rozwiązał mu się język. relacje z bliskimi poprawiły się, ale dalej nie mówi im o swoim największym marzeniu: znalezieniu kogokolwiek z „przedwojennej” rodziny.
Anita mój wnuk (który mieszka w Londynie) mówi o sobie: jestem Anglikiem. Ja mu na to: jesteś też Chorwatem, Niemcem i Polakiem (taką stanowi krzyżówkę). A on: ja chcę być jak wszyscy wokół mnie.
Robert Mam przyjaciół, którzy ciągle jeszcze nie powiedzieli swoim partnerom i dzieciom, nie przyznali się, że są Żydami.
Łukasz: to wyrażenie „przyznać się” – zwróć na nie uwagę. Mówi o książce Woleńskiego opowiadającej o ludziach znajdujących się w takiej sytuacji. Tam są też relacje dzieci. Jedno z nich mówi: „nie miałem dokąd pójść, bo wszyscy mnie znali”. Wy to znacie. Ten świat postawiony na głowie. I samotność w nim.

       Kilka wypowiedzi na ten sam temat: o ludziach, którzy wciąż jeszcze siedzą w szafach – i konspirują przed założoną przez siebie rodziną.

Kasia w przygotowanym przeze mnie 3. tomie naszych wspomnień niektórzy apelują: dajcie mi znać, jeśli wiecie coś o moich bliskich. Tu obecny L. znalazł właśnie rodzinę i czuje się o wiele bardziej dowartościowany.
Janek ważne jest kiedy się urodziłeś. Determinuje stosunek do innych i ich do nas. Ja w wojnę wkroczyłem świadomie, jako nastolatek. Po wojnie, na progu dorosłości, otoczył się kręgiem ludzi, z którymi przyjaźni się do dziś. Był prowodyrem, przewodnikiem grupy. Czułem się silny. Ale – zachowałem wojenne nazwisko. Na użytek obcych.
Agata Czułam się odrzucona dwa razy. Polski opiekun oddał mnie po wojnie organizacji żydowskiej. Ale jej dom dziecka zamknięto. Zostałam sama. Podarłam fałszywą metrykę, żeby potem żałować tego, bo nie miałam żadnej. A potem przystałam do was. I ktoś podarował mi książkę telefoniczną z nazwiskiem i przedwojennym adresem mego ojca. Mój skarb, jedyny ślad przeszłości. Łukasz: lęk przed odrzuceniem nasila się, kiedy jest się samemu na świecie.
Ala Trudno jest kochać Polskę bez wzajemności. Moja przyjaciółka stale daje mi to odczuć.
Ktoś z Sali Ta przyjaciółka jest przynajmniej szczera. Spróbuj to odbierać bardziej pozytywnie, czasem reagujemy za bardzo „na wyrost”.
Łukasz Czy możliwe jest uczucie swojskości przy odczuwaniu swojej odrębności?
Kasia Budowaliśmy powojenną Arkadię. By poczuć się dobrze. Przyjaźniłam się z dziećmi aresztowanych AK-owców. Byłyśmy sobie bliskie, choć one o swoich dramatach nic nie mówiły…
… dziękuję za taką bliskość, kiedy nie mówi się sobie najważniejszych rzeczy – mówi Łukasz i – zamyka warsztaty, bo przekroczyliśmy wszystkie limity czasu, a do następnego punktu programu sposobi się Anita Janowska, członkini naszego Stowarzyszenia i przyjaciółka wielu z nas.

       Anita prezentuje swoją najnowszą (jeszcze w druku) książkę p.t. „Wariacje jesienne”. Rzecz dzieje się w Domu Literatów w Oborach na przełomie wieków. Anita podsłuchuje rozmowy jego mieszkańców, obserwuje jesienne miłości i obyczaje. Bywa smutno i zabawnie, głupie przeplata się z mądrym, literatura z grafomanią.
       Anita odczytuje kilka zachwycających fragmentów. Wyławiamy – naturalnie – przykłady związków kultury polskiej i żydowskiej, obserwacje natury obyczajowej, a ponieważ to „powieść z kluczem” prosimy o rozszyfrowanie występujących postaci. Niech no szybko „Wariacje” ukażą się w księgarniach”.

       W sesji popołudniowej jeszcze spotkanie z Kasią Meloch i Haliną Szostkiewicz, redaktorkami III tomu naszych wspomnień. Wielu z nas już je przeczytało. Tym chętniej nadstawiamy ucha na to, co powiedzą.
       Halina zaczynała swoją karierę zawodową od pracy nad pamiętnikami. Pamięta co powiedział wielki Florian Znaniecki: „rzeczywistość społeczna nie jest taka, jaka jest, ale taka, jaka się ludziom wydaje”. Nasze wspomnienia wpisują się w ten nurt.
       Czego z nich się dowiadujemy:
– jak to było możliwe, że ktokolwiek się uratował, kto – i dlaczego – ratował, dlaczego tak niewielu ludzi ratowało, ale – z drugiej strony – jak wielu trzeba było, żeby uratować jedno życie. Im więcej wspomnień, tym lepiej rozumiemy te mechanizmy.
– kto miał szansę na uratowanie. Większość społeczności żydowskiej nie miała pomysłu na to, jak się ratować.
– wszystko to, co pozwoliło Żydom zachować tożsamość i obyczaje przez wieki życia w diasporze, teraz działało przeciw nim.
– najważniejsze było to, czy rodzice wpoili nam przekonanie, że musimy ocaleć.
– dzieci musiały się nauczyć kłamać i – doskonale wyławiać kłamstwa innych. Musiały przetrwać bezgłośne i nieruchome z rozlicznych schowkach.
Kasia. Ten trzeci tom jest inny, niż dwa pierwsze. Bardziej refleksyjny. Mniej w nim sensacji a więcej dociekania przyczyn. Wspomnienia ujawniły też niespodziewane talenty literackie. Niektórzy autorzy poczuli się bardziej dowartościowani.
Interesujące, jak zahukane, zalęknione żydowskie dzieci szybko regenerowały się w klasztorach i zyskiwały drugie dzieciństwo. No i – kapitalna rola biologicznych rodziców.. Ratowały nas siostry zakonne, nianie, dobrzy znajomi, ale u podstaw – była decyzja rodziców, żeby nas oddać, ukrywać, chronić kosztem samych siebie.
Ludwik
Opowiada, jak zachęcany przez Kasię – zaczął tropić i – odnalazł żyjących członków rodziny. I jakim go to napełnia szczęściem.
Ola (jedna z autorek wspomnień)
Późno dowiedziała się o swojej tożsamości. Późno więc zaczęła poszukiwania rodziny. „Pisałam ten tekst, bo czułam, że jestem to winna moim zamordowanym”.
Masza
Zakończyła wspomnienie apelem do wszystkich, którzy coś mogą wiedzieć o jej bliskich. Odezwała się wspaniała młoda kobieta, Marianna, która odnalazła jej bliską rodzinę w Izraelu. Już się widzieli.
A wieczorem….
Uroczysta kolacja szabatowa. I Genady Ishakow z repertuarem pieśni żydowskich, polskich, rosyjskich i cygańskich. Ech dusza, nie rozdrażaj!

Sobota, 7 czerwca

       Gościmy Andrzeja Jonasa. Wystąpienie nt. „My i oni – odwieczny problem. Kim są Żydzi w Polsce – dziś?”
Od antysemickiej tezy: to co, których uznajemy za Żydów – aż po ujęcie personalistyczne: ci, którzy sami uważają się za Żydów.
       W toczących się wokół żydowskiej tożsamości sporach ciągle jeszcze pokutuje dychotomia: my – oni. To wykopuje przepaść i prowadzi do wykluczenia. A przecież problem dotyczy tylko c z ę ś c i naszej tożsamości.
       Być może kres temu dylematowi położy biologia.
       Naturalnie rozpętała się dyskusja. Każdy inaczej, z innej perspektywy przyglądał się swojej tożsamości. Większość przystała na konkluzję: Żydostwo jest zjawiskiem obiektywnym. To nie hobby.
       Model, jaki nam by odpowiadał to prawo do odmienności. Chcemy zabiegać, aby uprawnione były wszystkie różnice. Zanim rozpłyniemy się w całym społeczeństwie.

       Czy istnieje konsument po 50-tce?
       Na pytanie to pozytywnie odpowiedziała socjolog, dr Barbara Frątczak-Rudnicka. A to na podstawie badań konsumenckich przeprowadzonych w 2007 roku. Jest nas 10 milionów i grupa ta stale rośnie. Po raz pierwszy w historii populacja osób starszych będzie zwiększała się 3 i pół razy szybciej, niż pozostali. Najbardziej spodobała się protokolantce konkluzja: „wydajemy spadek naszych dzieci”.

       Mocny akcent, jak zwykle, stanowiło wystąpienie Aliny Całej „Wędrówki antysemitów i antysemityzmu od komunizmu do Radia Maryja”. Dr Cała przygląda się „układowi”, który przeniósł propagandę antysemicką od PRL-u – do dziś. Największe wrażenie – i to dla wielu była nowość – stanowiło prześledzenie jak harcownicy marcowi, często wywodzący się ze środowiska przedwojennego ONR wypływają w latach późniejszych, z większym lub – okresowo – mniejszym wsparciem władz państwowych.
       O ile wcześniej publiczne głoszenie poglądów antysemickich stanowiło tabu – od marca robi się na tym kariery. Ugrupowania narodowe, w czasach najnowszych np. działacze „Grunwaldu” kandydują z list „Samoobrony”. Znane też z działalności „marcowej” postaci wypływają też w Radiu Maryja (prelegentka przywiązuje też wagę do śladu „rosyjskiego” w powstaniu tej rozgłośni). Jego linię polityczną tworzą ludzie stanu wojennego, dawnego wywiadu, „Grunwaldu”, PAX-u, Polskiego Związku Katolicko-Społecznego.

       Psycholog Maria Lehman opowiada o „Cieniach, a zwłaszcza blaskach wieku, w którym jesteśmy”.
       Ku pokrzepieniu serc. Powinniśmy zaakceptować naturalne zmiany związane ze starzeniem się. Nie dostosowywać się na siłę do wymagań dzieci i wnuków. Nie obawiać się, że nasze ewentualne nowe związki mogą być niekorzystne dla innych.
       No i – kultywować życie towarzyskie. Wychodzić do przyjaciół. Sprawiać sobie przyjemności.
       Protokolantka dodałaby: czynnie uczestniczyć w pracach naszego Stowarzyszenia.

       A po kolacji Leszek Allerhand przedstawił swój film o dziadku, jednym z najwybitniejszych prawników międzywojnia. Zobaczyliśmy też dokumentalne obrazy opowiadające o losach Renaty Skotnickiej-Zajdman i domu dziecka im. ks. Baudouina, w którym uratowano wiele żydowskich dzieci.

Niedziela, 8 czerwca

       Ania Drabik przedstawiła sprawozdanie z działalności Zarządu Głównego. Dużo działo się w okresie sprawozdawczym. Udał się tegoroczny projekt edukacyjny, pięknie wystartował konkurs o Nagrodę im. Ireny Sendlerowej zarówno w Polsce, jak i w USA.
       Kontynuujemy zabiegi o przyznanie naszym członkom należnych im rent wojennych. Pozytywnie oceniła też pracę sekcji ds. Sprawiedliwych. Stan naszych finansów wg Jadwigi Hofmokl jest zadowalający. Bardziej wyczerpujące informacje można znaleźć w kronice 2007/8, którą otrzymali wszyscy uczestnicy zjazdu.

       W imieniu Komisji Rewizyjnej Ola Kopystyńska dokonała oceny działalności finansowej Stowarzyszenia: gospodarka finansowa jest prawidłowa a dokumentacja przejrzysta. Przydałaby się lepsza ściągalność składek i pozyskanie nowych sponsorów.

       Renia Loss-Fisior opowiedziała o życiu stowarzyszeniowym oddziału w Gdańsku. Dużo się tam dzieje mimo wielkiej straty: śmierć Andrzeja Wróblewskiego.

       Anna Pliszka przedstawiła nowe możliwości pomocy materialnej dla najbardziej potrzebujących . Możliwości pomocy w sprzątaniu, zakupach, opiece nad chorymi.

       W dyskusji zgłoszono kilka postulatów:
– o zatrudnienie w gminie adwokata, który zapewni pomoc prawną,
– o zgłaszanie się chętnych do pomocy Kasi Meloch w jej objazdach Polski z III tomem naszych wspomnień.
– apel o pisanie dalszych wspomnień.

       Jadwiga Gawrych oraz Stanisław Świerczewski z Towarzystwa „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” pozdrowili uczestników zjazdu. Usłyszeliśmy wiele ciepłych słów, podobnie jak od naszego gościa ze Słowacji. A życzenia pomyślności po słowacku brzmiały szczególnie ciepło.


       Pożegnalny obiad zakończył XVII Zjazd.


       Do przyszłego roku w Miedzeszynie.


Zofia Żukowska

Udostępnij:

Back To Top
Search